sobota, września 06, 2014

Ciasto ostatnich dni lata i kilka książek. Słów kilka także.

Blog znowu pokryty grubą warstwą kurzu, a ja nie mam chyba wymówki.. gdyż trzymiesięczna przerwa woła o pomstę do nieba. Wracam z prostym, szybkim ciastem, które w ustach się rozpływa i czerpie energię z ostatnich, letnich promieni słońca.
Ale zanim o cieście, to trochę opowiem dookoła. Może ta przerwa spowodowana jest w pewnym sensie dużymi zmianami, które wniosłam w swoje życie?

Zmiana miejsca, środowiska, otoczenia i zwolnienie tempa. Tak, bo to tempo życia jest męczące i choć raczej i tak nieuniknione, to udało mi się wziąć głęboki oddech i na chwilę zwolnić obrotomierz. I tak oto lato jeszcze się nie kończy, a jest tak piękne i na dodatek dwukrotnie włoskie!  




Piękny dzień i nostalgiczne rozmyślania o jutrzejszych urodzinach skłoniły mnie do napisania czegokolwiek, ponieważ za dużo już w głowie się kłębi i ujścia szuka. A ja zamiast pisać w kółko czytam. Bo żeby pisać, trzeba czytać. Czyż nie tak? ;)
Trzy książki ostatnio nie opuszczają mnie na krok - Julii  Child x 2 oraz Elizy Mórawskiej, która swą prostotą w opisywaniu tego co robi, skłoniła mnie to wykonania szarlotki z jej przepisu od a do z. Zdarzyło mi się to chyba po raz pierwszy, a ciasto było przepyszne ;)
Od Julii Child staram się czerpać jak najwięcej podstawowych, ważnych informacji o jedzeniu, pieczeniu, gotowaniu, przyrządzaniu i podawaniu. Czytając te książki mam wrażenie, że przemawia do mnie surowa babcia! Mobilizuje bowiem do pracy i konstruktywnego myślenia nad garnkiem. Gorąco polecam - każdej kobiecie i każdemu mężczyźnie, którzy umieją wszystko, albo nic - pozycje Julii są niesamowicie wartościowe i pouczające :) 



A o tegorocznych Włoszech mogę powiedzieć, że nawiozłam zapasów, które już mi się kończą, że espresso jest niezmiennie pobudzające, Sala Pięciuset całkiem ciekawie wygląda po spożyciu odpowiedniej ilości chianti, Dante jest niezmiernie surowy, w Wenecji były najbardziej obłędne gelato jakie do tej pory jadłam, vino della casa jest świetnym wynalazkiem ludzkości, a wracając do chianti, to bardzo smaczne jest w Pizie, wypijane nocą w towarzystwie beef curry tandoori i naan pod więżą krzywą jak 150. Poza tym Dolomity są piękne, ferraty emocjonujące, a spaghetti carbonara przyrządzone pod Diboną smakuje wyśmienicie. Pozdrawiamy też firmę Lowa :) 

I tak oto, kiedy owe beef curry powoli się 'prychci', a ciasto na pity rośnie, dostarczę Wam kilka smacznych zdjęć i niesamowicie łatwy przepis na przepyszne ciasto. 



Słonecznie żółte ciasto ze śliwkami i skórką cytrusową


Składniki: 

4 jaja
80 g cukru
ok. 100 ml oleju rzepakowego
skórka otarta z 1/2 pomarańczy  lub 1. cytryny
sok z 1/2 cytryny lub pomarańczy
1. łyżeczka proszku do pieczenia
2. płaskie łyżki mąki ziemniaczanej
170 g mąki pszennej
1/2 łyżeczki kurkumy
ok. 5-6 dużych śliwek, bez pestek i posiekanych na niewielkie kawałki


Rozgrzej piekarnik do 175 st. C. Jaja z cukrem zetrzyj na gładką masę, wlej olej, zmiksuj, następnie dodaj skórkę i sok z wybranego przez siebie cytrusa, dokładnie wymieszaj i nie przerywając miksowania dodawaj przesiane mąki, proszek i kurkumę. Masa ma konsystencję podobną do biszkoptu, jest jednak trochę cięższa.
Na wyłożoną papierem do pieczenia tortownicę (najlepiej nie większą niż 24-26 cm) wylej ciasto, posyp równomiernie śliwkami i wstaw do nagrzanego piekarnika na 30-35 minut.
Po upieczeniu zostaw formę z ciastem w uchylonym, wyłączonym piekarniku na kilkanaście minut. Wyjmij ciasto z piekarnika, oddziel delikatnie brzegi od formy ostrym nożem, oprósz cukrem pudrem, wyjmij na paterę i podawaj jeszcze ciepłe lub jeśli wolisz, kiedy ostygnie. Ciasto dzięki dodatkowi kurkumy stanie się soczyście żółte, jeśli jednak chcesz ją pominąć nic się nie stanie - przyjmie ono biszkoptowy kolor, który jest równie apetyczny ;) 






Smacznego! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz