niedziela, maja 25, 2014

Wiosenne risotto

Wiosna, wiosna, wiosna, ach to Ty! świetnie to brzmi. Chociaż za oknem stanowczo lato..
Po deszczowym Restaurant Day, wracam na włoskie tereny. W kuchni, a już niedługo w mini urlopie! Dziękuję wszystkim, którzy byli ze mną 17. maja, mam nadzieję, że Wam smakowało i kolejnym razem będzie Was jeszcze więcej! Chciałabym móc udzielić innej odpowiedzi na pytanie "Czy gdzieś można zjeść "Was" stacjonarnie?".. póki co, odpowiedź brzmi owszem, u mnie w domu;) Ale mam nadzieję, że to się w niedługim czasie zmieni.  Póki co możecie się odzywać mailowo, czy facebookowo, jeśli coś smakowało Wam szczególnie, a macie na to ponownie ochotę - służę pomocą ;)

Jak pizza, oliwa i pasta na południu, tak risotto i masło na północy! Obiecuję sobie, że spróbuję w Mediolanie za 3 tygodnie risotto alla milanese. Wtedy powiem Wam, jak smakuje złoto ;) A póki co risotto, którego nauczył mnie Jamie Oliver - nie Włoch, lecz człowiek, który był, widział i z Włochami tworzył :) Na bazie risotto bianco można zdziałać cuda. Naprawdę!! A może i mi będzie kiedyś dane z prawdziwym Włochem, z krwi i kości gotować. Oby. Może już nawet niedługo, o ile się uda podczas wytęsknionego, włoskiego tygodnia uszczknąć odrobinę ichniej radości z gotowania!

Podczas gotowania risotto należy pamiętać o jakości składników. Szkoda zachodu na byle jaki ryż, warzywa, wino, czy podłą rybę. Naprawdę warto wydać kilka złotówek więcej i czerpać z posiłku prawdziwą przyjemność. :) 


Risotto z kalafiorem, młodą marchewką i dorszem ( 2-3 porcje)


Składniki:

ok. 200 g ryżu Arborio lub Carnarolli
mała główka kalafiora
2. młode marchewki
kieliszek białego, wytrawnego wina
mały kawałek parmezanu
1 l bulionu warzywnego
łyżka masła
2 łyżki oliwy
1/2 dużej cebuli lub 1 mała
mały ząbek młodego czosnku
ok. 300 g polędwicy z dorsza
świeży koperek
sól
pieprz
cytryna


czas przygotowania: ok. 20-30 minut



Jeśli nie macie gotowego bulionu, możecie go bardzo szybko przygotować, wykorzystując domową kostkę rosołową lub zastąpić wywarem z przyprawami i drobno posiekaną młodą marchewką oraz kalafiorem - tak zrobiłam dzisiaj ja, jako że pod ręką bulionu nie było, a w brzuchu burczało ;) Po ugotowaniu warzywka odcedzamy, bulion przelewamy do wygodnej miski, z której będziemy go "pobierać" do risotto. 
Następnie siekamy drobno cebulę i czosnek, podsmażamy przez kilka minut na oliwie, ale nie pozwalamy żeby się zeszkliły. Na tak przygotowane "podłoże" wsypujemy ryż i dokładnie mieszamy, najlepiej drewnianą łyżką, żeby wszystkie smaki się połączyły. Cały czas mieszając zalewamy ryż winem. Mieszamy na średnim ogniu do czasu, aż ryż wchłonie cały płyn. Następnie podlewamy ryż bulionem, dolewając co ok. minutę jedną chochlę płynu. Całkowity czas gotowania ryżu to ok. 16-17 minut. Nie zapominajmy o mieszaniu!! Risotto wymaga niewiele czasu, ale wiele uwagi :) W międzyczasie dzielimy polędwicę dorsza na 4 lub 6 części, oprószamy solą i podsmażamy pod przykryciem przez ok. 3 minuty. Połowę rybki rozdrabniamy delikatnie, a pozostałe części pozostawiamy pod przykryciem. Kiedy ryż będzie już gotowy, wchłonie cały płyn, będzie miał trochę lejącą konsystencję, a w smaku będzie idealnie al dente, dodajemy do niego starty parmezan i łyżkę masła i dokładnie mieszamy. W razie potrzeby delikatnie solimy i posypujemy świeżo zmielonym pieprzem. Dokładamy kalafior, marchewkę i rozdrobnionego dorsza, zostawiamy na minutkę pod przykryciem, żeby risotto doszło do siebie i wszystkie składniki "złapały" swój smak. Podajemy delikatnie lejące, z kawałkiem rybki na szczycie, posypane świeżym koperkiem i ze świeżym kalafiorem w sąsiedztwie do pochrupania. Ćwiartka cytrynki ląduje na talerzu również, do skropienia zarówno risotto jak i dorsza. Wcinamy. Będą dokładki. Pycha było. Naprawdę.
Już niedługo kolejne risotta, będę teraz kombinować!! W przerwie jakaś pasta i coś słodkiego. A i o szparagach zapomnieć nie można.. :) 


Smacznego!! 



piątek, maja 02, 2014

Bezwarunkowo, na zabój jestem zakochana.
















We Włoszech oczywiście! Nie we Włochach, aczkolwiek oni sympatyczni, mili i dobrzy ludzie. I weseli. Ale kuchnia ich. I kawa dobra i wszędzie. O rety. A może to trochę ta miłość przez fakt z kim byłam tam pierwszy raz i jak mnie kark od zadzierania głowy bolał, i że buzię cały czas miałam rozdziawioną z wrażenia i wyjść z podziwu nie mogłam i jakie dobre wino piłam, i jakie prosciutto, jakie pomidory, jaka pizza, pasta i gwar i śmiech i espresso. Kto był, ten wie! Ale ja raczkuję w podróżach i wciąż mi mało i mało, ale do Włoch to mnie magnes jakiś ciągnie. A carbonarę, taką prostą i smaczną i kremową  ..mmm mogę jeść codziennie. CODZIENNIE. nie robię tego, oczywista sprawa. ale ona taka dobra omnomnomnomnom.


Zachwyt nr 1 - pizza włoska. Tę już umiem zrobić w swoim piecyku gazowym, wiem czego użyć żeby była pyszna i możliwie jak najbardziej włoska, a przede wszystkim, żeby smakowała zjadaczom. 










Zachwyt nr 2 - gelato! Ci, którzy mnie znają, wiedzą co to znaczy. Ja po prostu nie lubię lodów. Nie lubię i już. Zimne to i słodkie jednocześnie, i jeszcze każde zalatują wanilią, której nie znoszę. Ale gelato... gelato to miłość kolejna!






A carbonarę to tylko oszukaną jadłam.. nie zdając sobie z tego sprawy!! I pewnie wielu z Was również sobie nie zdaje sprawy, dlaczego oszukana. Tamtej nie lubię. A tę kocham wręcz. Przepraszam, że się tak powtarzam, ale musicie zrozumieć, jaka ta prawdziwa jest dobra :D


W Polsce - może nie tylko, wiem że u nas na pewno - carbonara to makaron z szynką, boczkiem, czosnkiem, cebulą i śmietaną, czasem gdzieś jajko się przewinie. A prawdziwa carbonara moi drodzy jest bardzo prosta.. I ani grama śmietany! Ani, ani! Ani wina! Chociaż oczywistą sprawą jest, że każdy może po swojemu kombinować:) Ale po co kombinować, jeśli oryginał jest tak doskonały, że zupełnie nie wymaga poprawek..? :D





Spaghetti Carbonara (ok. 4 porcje ) wg Antonio Carluccio

Składniki:
ok. 200 g boczku wędzonego, bez kości i skóry
3 jaja + 1 żółtko
ok. 60 g parmezanu lub pecorino 
świeżo mielony pieprz
oliwa
400 g makaronu spaghetti 


W wysokim, dużym garnku zagotowujemy wodę, solimy ją i gotujemy makaron - 10 minut jest idealne dla spaghetti. 




Boczek kroimy na niezbyt wielkie, dość cienkie kawałeczki. Na patelni rozgrzewamy 2. łyżki oliwy i wrzucamy pokrojony boczek. Smażymy na średnim ogniu,co jakiś czas mieszając. W trakcie smażenia boczku i gotowania makaronu, w małej miseczce roztrzepujemy jajka, żółtko, dodajemy 3/4 startego parmezanu/pecorino i dwa razy przekręcamy młynek z pieprzem. Całość powinna mieć dość kremową konsystencję. 
Zmniejszamy ogień pod patelnią - boczek powinien już przyjąć formę chrupiącego bekonu. Jeśli na patelni pojawi się zbyt wiele tłuszczu, warto ją odrobinę osuszyć ręcznikiem papierowym - w zależności od upodobań, ale ja po prostu nie przesadzam z oliwą na samym początku i suszyć nic nie muszę :) Odcedzamy makaron, przelewamy go zimną wodą i dorzucamy do boczku. Całość mieszamy ze sobą, przeplatając mięsko przez spaghetti. Zestawiamy z ognia, żeby patelnia nie była za gorąca, a następnie dodajemy do niej masę jajeczno - serową - ten moment jest najważniejszy przy spaghetti Carbonara - intensywnie mieszamy, nie pozwalając na to, żeby jajka się ścięły i powstała jajecznica na talerzu, bo przecież nie o to chodzi ;) Nie dodajemy soli, chyba że ktoś ma tak wielkie zapotrzebowanie, że słoność boczku i sera mu nie wystarcza - znam i takich.. ;) 
Wymieszaną pastę przekładamy na talerze, posypujemy startym parmezanem i świeżo zmielonym pieprzem. Jemy. I robimy mmmmm... 

 Viva l'Italia!