niedziela, listopada 10, 2013

Bezglutenowe ciasto mocno czekoladowe z malinami

Maliny idealnie pasują do czekolady. I banany też. Czy jest ktoś kto nie lubi tego połączenia? Nie sądzę :)
A jeszcze jeśli ciasto jest pysznie rozpływające się w ustach, delikatne i mocno czekoladowe, to wprost nie można się mu oprzeć. Tym bardziej jeśli jest listopad, a za oknem deszcz, deszcz, błoto, wiatr i jeszcze jeden deszcz. Brrr. Trzeba dostarczyć sobie trochę dobroci do brzuszka ;)
Wydaje się, że jeśli czekolada, to bardzo niezdrowo, bardzo kalorycznie i w ogóle powinna być zakazana. Ale! Ciasto którego przepis zamieszczę poniżej jest ciastem bezglutenowym - najprościej mówiąc nie zawiera mąki! Biała, pszenna mąka, choć bardzo popularna, nie jest niestety najzdrowszym elementem naszej codziennej diety. Dlatego też namawiam do wypróbowania zamienników - mąki razowej, żytniej, orkiszowej, ryżowej, czy startych na puch orzechów. Często zmieniają one kolor ciasta, ale w smaku są pełne i warte grzechu ;)
Drobno zmielone orzechy ( które można dostać w większości sklepów spożywczych) bardzo dobrze zastępują mąkę. Jeśli macie zamykany blender, to z powodzeniem możecie zmiksować orzechy samodzielnie. Będą one jeszcze lepsze, ponieważ na pewno nie wszystko zetrą się na puch, dzięki czemu w niektórych kawałkach ciasta będzie można trafić na chrupiącą niespodziankę:)
Oczywiście, nie każde ciasto upiecze się tak wspaniale i napuszy cudownie po dodaniu orzechów miast mąki, ale kiedy tylko można, warto kombinować - tak jak ja, dokonując tych pyszności.
Poszukiwania zaczęłam od odwiedzenia Moich Wypieków, które pod względem słodkości pod ręką są bardzo przydatne :) I tak oto znalazłam bezglutenowe ciasto czekoladowe! Nie zdarza mi się piec wg ściśle określonych przepisów, a nawet jeśli próbuję, to w trakcie przygotowywania coś dodam, odejmę, zamienię.. pod siebie ;) Polecam zatem wypróbowanie, gdyż jest to ciacho proste w wykonaniu, a niesamowicie pyszne - nie tylko dla bezglutenowców! ;)






BEZGLUTENOWE CIASTO CZEKOLADOWE Z MALINAMI

Składniki: 

150 g mielonych orzechów laskowych
1,5 łyżki skrobi ziemniaczanej
1/2 szklanki brązowego nierafinowanego cukru

150 g gorzkiej czekolady, roztopionej
ok. 100 g masła, roztopionego

4 łyżki kakao
4 jajka
skórka otarta i sok wyciśnięty z połówki cytryny
3/4 szklanki gorącej wody
3 (lub więcej) garście malin*


Na sos:

garść malin*
1/2 banana
2 łyżki soku wyciśniętego z cytryny/pomarańczy/grapefruita


Do jednej miski wsypujemy orzechy, cukier i skórkę otartą z cytryny. Oddzielamy białka od żółtek, które dodajemy do suchej mieszanki, te pierwsze natomiast ubijamy na sztywną pianę. Maliny (2 garście) miksujemy z sokiem cytrynowym, dodajemy do masy, mieszamy. W garnuszku topimy masło, dodajemy do niego czekoladę i mieszając doprowadzamy do połączenia się tych dwóch składników, które stworzą jednolitą, gładką masę. Przelewamy ją od razu do wcześniej przygotowanej mieszanki, całość mieszamy do dokładnego połączenia. Następnie wsypujemy kakao do miseczki z gorącą wodą, łączymy dokładnie i dodajemy do masy. Dokładnie mieszamy całość szpatułką, a następnie powoli dokładamy ubite białka. Rozprowadzamy je do osiągnięcia jednolitego, ciemnego koloru czekolady. 
Całość przelewamy do tortownicy o śr. 24-26 cm lub do małej, prostokątnej blaszki, w zależności od tego jak wysokie chcemy mieć ciasto. 
Jeśli została Wam jeszcze jedna garść malin nie zmarnujcie jej - rozrzućcie je po cieście, niech się upieką w czekoladowej kąpieli ;)
Upieczone w tortownicy ciasto idealnie nadaje się do ozdobienia i podania jako mięsisty, innowacyjny torcik ;) 
Pieczemy w temperaturze 180 st. C ok. 1 godziny. Po teście suchego patyczka przykręcamy temperaturę do zera, a ciasto pozostawiamy na kratce stygnącego piekarnika przy uchylonych drzwiczkach.
 A już wybitnie dobrze ciasto piecze się, kiedy słucha Parov Stelar:
 
http://www.youtube.com/watch?v=U9lmw_KzS0k


Tuż przed podaniem (jeszcze ciepłego ;)) ciasta do blendera wrzucamy maliny, banana, miód i sok z wybranego przez Was cytrusa, miksujemy i voila! Polewamy czekoladowy kawałek i wcinamy.

Jest to baaaardzo czekoladowy deser, dlatego też naprawdę niewielki kawałek usatysfakcjonuje nawet największego smakosza czekolady ;)

Smacznego!!



* malin nie ważyłam, stąd ta dość specyficzna, "garściowa" jednostka. Sądząc jednak po ubytku z "zamrożonego ogródka" zużyłam w sumie ok. 0,5 kg ;)